niedziela, 25 lutego 2018

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA

Każda ”wielka” gra komputerowa, która zdobyła ogromną popularność na świecie i rzesze fanów ma swojego filmowego odpowiednika. Tak było w przypadku Resident Evil (który dziś doczekał się pięciu części filmowych plus kilka krótkometrażowych produkcji oraz filmów anime) czy chociażby Mortal Kombat. Seria gier Silent Hill (pierwsza wydana w roku 1999) została stworzona przez japońską firmę Konami i od razu zapisała się wśród fanów wirtualnego survival horroru, jako jedna z najbardziej przerażających i ”zeschizowanych” gier, jakie wyszły właśnie z tego gatunku. Gra ta zdobyła tak wielką popularność, że w bardzo krótkim czasie zaczęły powstawać kolejne odsłony mrocznej historii ”Cichego Wzgórza”. Obecnie mamy na rynku dostępnych już dwadzieścia gier z tej serii na najróżniejsze konsole oraz PC. Tylko kwestią czasu było, ażeby powstał film, który ukaże nam filmową wersję bohaterów znanych z pierwszej odsłony gry.

Główną bohaterką filmu jest Rose Da Silva, matka chorej Sharon. Podczas koszmarów dziewczynka powtarza regularnie nazwę tajemniczego miasta Silent Hill. Rose wraz z dzieckiem postanawia wybrać się do tej miejscowości, mając nadzieję, że Sharon przestaną śnić się koszmary. Sprzeciwia się temu jej mąż Chris, wyraźnie zaniepokojony sennymi majaczeniami córki. Jego obawy sprawdzają się – Rose, wraz z policjantką Cybil Bennett, zostaje uwięziona w Silent Hill, a Sharon znika. Chris nie zaprzestaje poszukiwań żony i odkrywa coraz to nowsze tajemnice dotyczące miasteczka. Dowiaduje się również o przeszłości swojej adoptowanej córki oraz poznaje jej powiązanie z Silent Hill.

Przyznam się bez bicia, że początkowo miałam straszne opory co do tego filmu i byłam nastawiona jak najbardziej sceptycznie, zwłaszcza mając na uwadze fakt, że za film chwycili Amerykanie, a ubolewam niekiedy, że ci to potrafią spartaczyć niejedno dobre kino…zwłaszcza w czasach współczesnych. O dziwo po seansie okazało się, że moje obawy okazały się bezpodstawne, bo mając za sobą cały szereg nieprzespanych nocy i będąc wierną fanką serii gier SH, doszłam do wniosku, że film w reżyserii Christophe Gans’a jest całkiem przyjemnym odzwierciedleniem wirtualnego koszmaru, jaki zaserwowali nam Japończycy.
Cała historia ukazana w filmie opiera się w większości na pierwotnej części SH z 1999 roku, która po raz pierwszy wyszła na platformę PSX. Jednak baczniej obserwując i zagłębiając się w fabułę, nie trudno nie zauważyć, że znajdziemy tam też elementy pasujące do części drugiej i trzeciej.
To, co od razu wzbudziło tu moją uwagę, to atmosfera tej produkcji. Osoby, które miały okazję grać w pierwszą część serii, doskonale pamiętają zamglone i ponure lokacje opuszczonego miasteczka. Tu jest niemal identycznie i ma się wrażenie, jakbyśmy po raz kolejny odpalali grę w swoim zasłużonym ”szaraku”. Cała sceneria filmowego Silent Hill aż uderza swoją surowością, co mi osobiście bardzo się podobało, choć wiem, że niektórzy kręcili na to nosem. Mimo tego jednak da się też zauważyć wizualizację komputerową. Nie jest to aż nazbyt rzucające się w oczy i nie powinno przeszkadzać, ale jednak momentami miałam wrażenie, jakby było nazbyt eksponowane. Dotyczy to głównie tych partii filmu, kiedy realne Silent Hill wchodzi w stan alternatywnego z całą masą obrzydliwych, usłanych surowym mięsem i resztkami gnijących ciał ścianami. Robi wrażenie – owszem, ale jest też właśnie w tych momentach zbyt pompatycznie, co nie wszystkim do gustu przypadnie. Ja jednak nie będę się tego czepiała, gdyż bardzo mi się podobała właśnie przemiana miasta. Dodajmy do tego wyjące syreny, które oznajmiają reszcie mieszkańców, że zbliża się Zło, a efekt maksymalnego podniesienia adrenaliny w momencie, kiedy wszystko zaczyna się przeistaczać w obskurne lokacje jest murowany. Kocham to uczucie!!! Kiedy słyszy się dźwięk syreny, nie jest trudno zauważyć, że atmosfera robi się nerwowa. Tak jest niezależnie od tego czy oglądamy film w samotności, w towarzystwie czy w kinie. Ludzie zaczynają się nerwowo kręcić, a my razem z nimi, wyczekując nadejścia ciemności. 
Pewne kwestie jednak nie są tu rozwiązane, a przynajmniej pozbawione logiki. Mam tu głównie na myśli zachowanie Rose. Zdaję sobie sprawę, że działała pod wpływem tęsknoty i za wszelką cenę starała się odnaleźć córkę, ale jej niektóre zagrania całkowicie przeczyły zdrowemu rozsądkowi. Heh…no właśnie tak na marginesie kiedyś czytałam, że cała seria gier SH przeczy zdrowemu rozsądkowi, bo takiej gry nie mogli stworzyć ludzie normalni…Jakkolwiek by rozumieć słowa krytyków, chyba do tych normalnych nie należę, bo od lat zagorzale wspieram i popieram każdy nowy projekt związany z historią Silent Hill. Ale nie odbiegając od tematu…Rose podąża ślepo, nie podejmując praktycznie żadnych decyzji. Kobieta nie bierze też pod uwagę konsekwencji swych działań oraz tego, co wokół niej się dzieje. Wielu powie: ”Ok, ale to przecież matka. Każda by tak zrobiła”. Otóż nie. Zauważmy, że mówimy tu o matce, która zabiera swoją 9-letnią córkę do nawiedzonego (a przynajmniej cieszącego się złą sławą) miasta duchów bez konsultacji z mężem. To nie jest normalne. Dodatkowo trochę denerwowało mnie, że pod koniec filmu otrzymaliśmy naprawdę potężną dawkę całej serii ekspozycji, gdzie do tej pory nie było ich praktycznie za wiele, a film rozgrywał się w charakterystycznych, generalnie podobnych sceneriach i klimatach.
Jest to fajowskie dla widzów, którzy znają wirtualną odsłonę SH, ale dla laików gier, takie zagranie podczas oglądania filmu może się okazać niezrozumiałe. Mam wrażenie, że reżyser Christophe Gans i pisarz Roger Avary kręcąc film, nastawiali się głównie na widzów pokroju namiętnych fanów konsolowej rozrywki, nie wzięli za to pod uwagę kinomaniaków, którzy nawet na oczy nie widzieli dzieła twórców Konami. Jeśli grało się w grę, będzie się miało większy wgląd w to, co dzieje się na ekranie. W przeciwnym razie można nawet dwie godziny siedzieć przed ekranem i dalej mieć niejasny umysł i zachodzić w głowę ”o co kaman?”
W żadnym wypadku nie jestem za tym, aby fabułę nam jasno i pięknie ukazać, ale zdaję sobie sprawę, że zbyt zawiła i pokręcona historia, bardzo wielu może zniechęcić, a jest to wielka szkoda, bo film jako horror sprawdza się naprawdę całkiem dobrze.
Jeżeli założymy, że wizualnie Silent Hill jest słaby, to jednak sama historia oraz ekspozycja sprawiają, że jest to film straszny dla osób postronnych. Ja – pomimo iż znam grę niemal ”od podszewki” – i tak byłam usatysfakcjonowana obrazem Gans’a. Było ciekawie, mrocznie, ponuro, obskurnie, krwawo i niejednokrotnie szokująco, czyli to, co Silent Hill mieć powinien. Czasami tylko tak się zastanawiam, jak by wypadł ten film, gdyby nakręcili go Japończycy?
PS. Według nieoficjalnych źródeł już na 20 kwietnia 2012 r. planowana jest amerykańska premiera Silent Hill: Revelation 3D, nad którą pracuje młody reżyser Michael J. Bassett, znany z takich horrorów jak Deathwatch (2002) czy Wilderness (2006). Film ten ma być sequelem części pierwszej, którego fabuła ma bazować na trzeciej odsłonie wirtualnego SH. No cóż…znów uaktywnia się mój sceptycyzm, ale…pożyjemy zobaczymy.

Reżyseria:
Christophe Gans

Scenariusz:
Roger Avary

Rok produkcji:
2006

Obsada:
Radha Mitchell 
Sean Bean 
Laurie Holden 
Deborah Kara Unger
Kim Coates 
Tanya Allen 
Alice Krige 
Jodelle Ferland 
Colleen Williams 
Ron Gabriel 
Eve Crawford 
Derek Ritschel 
Amanda Hiebert 
Nicky Guadagni 
Maxine Dumont



Brak komentarzy:

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA