czwartek, 24 sierpnia 2017

13 Ghosts (aka Thirteen Ghosts/13 duchów); USA

13 duchów jest jednym z najbardziej znanych horrorów Williama Castle'a, który w czasach swojej świetności, czyli w latach 60tych ubiegłego wieku cieszył się niesamowitą popularnością. Taką samą popularnością cieszył się też właśnie jego horror, który został przyjęty z wielkim entuzjazmem. Dziś trzeba przyznać, że ta produkcja jest ceniona w dużej mierze przez specyficzny rodzaj widzów, którzy obyci są nie tylko z nowoczesną, ale też znacznie starszą grozą filmową. Niestety, dziś już niewielu potrafi ten film docenić z uwagi na jego charakterystyczny klimat i skąpe efekty specjalne. Jednak nie można mu zarzucić braku ciekawej historii, która po 41 latach ponownie weszła z impetem na amerykańskie ekrany kinowe w remaku Steve Beck'a pod tym samym tytułem. Kiedy po seansie zgłębiałam z czystej ciekawości opinie o pierwotnej wersji 13 duchów nie kryłam swojego rozczarowania. Wiele opinii zmieszało z błotem ten film, porównując go do komedii. Hm, utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że dzisiejsza młodzież nie jest w stanie zrozumieć klasyki, a przecież to jest najcudowniejsza groza: nie to, co widać, ale co czuć...coś złego, co skrywa się w każdym zakamarku domu.

Cyrus Zorba pracuje w lokalnym muzeum. Jego meble właśnie są odzyskiwane i nie jest zbyt pewny, co zrobi, gdy adwokat Ben Rush opowiada Buckowi o lekarzu Zorbie, który niedawno zmarł i zostawił mu swój dom. Lecz dziedzic nie wie, że wraz z nieruchomością odziedziczył 12 duchów. Jednak w dzienniku lekarza jest puste miejsce dla trzynastego ducha...

Film powstały w latach 60 tych jak wiadomo nie będzie przepełniony efektywnymi obrazami duchów, których tu nie brakuje, jednak nasze dzisiejsze postrzeganie tego horroru zależy wyłącznie od tego czy będziemy w stanie dostrzec jego urok. 
W latach sześćdziesiątych, kiedy w filmowej grozie górowały horrory Hammera, przepełnione gotykiem w mistycznych klimatach opowiadań Edgara Allana Poe, gotyckie budowle i zamki nie cieszyły się aż tak wielką popularnością wśród widzów filmów grozy. Ówczesne horrory raczej zostały zdominowane przez karnawałowych kramarzy. Nie oznacza to jednak, że nie cenię tych także bardziej mrocznych lokacji, które jak dla mnie z powodzeniem wówczas funkcjonowały w kinie grozy i sprawdzały się w nim całkiem konkretnie. Tak też jest właśnie z 13 Ghosts Castle'a.
Cały film jest utrzymany w dość nietypowej konwencji aczkolwiek nie tak bardzo obcej horrorom lat 60-tych. Mianowicie jest bardzo ''lekki'' i wręcz przyjemny. Głównym tu bohaterem nie jest - jakby się wydawało - Cyrus Zorba, czyli głowa rodziny, ale jego syn - mały i jakże ciekawski
Buck, który z przysłowiowym uporem maniaka przeszukuje każdy zakamarek nowego domostwa, który dla tak małego chłopca jest niczym grobowiec Tutanchamona, pełen dziwnych przedmiotów, tajemniczych zakamarków i pokoi. W każdym chłopiec odkrywa dla siebie coś fascynującego. Muszę przyznać, że właściwie większa część filmu opiera się na takich właśnie poszukiwaniach ''skarbu'' przez małego Zorbę, co niekiedy przywodzi na myśl film przygodowy, gdyż domostwo zmarłego krewnego pełne jest egzotycznych przedmiotów niejednokrotnie o okultystycznym przeznaczeniu. No właśnie - okultyzm...jego wątek przewija się tu dyskretnie, ale niestety - pomimo, iż dom zamieszkują uwięzione duchy - twórcy nie wyeksponowali tu tematyki okultyzmu w ciekawy sposób. W jednej scenie zaraz na początku filmu pojawia się jedynie seans z tabliczką Ouija, której ciekawi uczestnicy dowiadują się kilku niepokojących szczegółów, jakie rzekomo miałyby na nich czekać w domu (niestety nie znajdują one potwierdzenia w późniejszych ukazanych wydarzeniach). No i niestety, można by to potraktować jako poważny błąd w filmie, ponieważ odnosi się wrażenie, że twórcy filmu zapomnieli o ''przepowiedni'' duchów, jaka pojawiła się podczas tego seansu. 
Takich dziur w fabule można wyłapać kilka, ale nie wszystkie w tak znacznym stopniu rzucają się w oczy widzom (choć może też i nie wszyscy je wyłapują).

Oczywiście, jak to na horror przystało, powinniśmy tu poczuć odrobinę grozy. Powiem od razu, że z tym łatwo nie jest, a jakakolwiek groza powiewa tu jedynie z tematyki nawiedzonego domu. Pomysł z uwięzionymi duchami w domu jest jak najbardziej w porządku, ale już same duchy są - kolokwialnie mówiąc - głupie, choć w późniejszych partiach filmu ich pojawienie się na ekranie wzbudza nawet naszą radość i całość okazuje się całkiem zabawna (tak właśnie -ZABAWNA). Efekty oczywiście dziś nikogo nie powalają, ale bardzo podobał mi się pomysł z barwieniem ekranu w momencie widzenia duchów: na niebiesko i czerwono (cały film jest utrzymany w konwencji czarno-białej). 
Na uwagę zasługuje też aktorstwo, które stoi na dość przyzwoitym poziomie, a zwłaszcza podobała mi się gra wówczas dwunastoletniego Charlesa Herberta, który wcielając się w postać Bucka Zorby, niemal natychmiast wzbudza naszą sympatię dzięki swojej niesamowitej chłopięcej ciekawości. Taki mały ancymon, który swój ciekawski nos wepchnie w każdy - nawet najmroczniejszy - zakamarek wielkiego domu. 

Jak wspomniałam, grozy jak na lekarstwo i to może zniechęcić widzów, którzy oczekują po horrorze ghost efektownego ukazania duchów i mrożących krew w żyłach scen z ich udziałem. Tutaj tego nie znajdziecie, a co ciekawe - nawet kilka scen z udziałem tych ''niematerialnych istot'' będzie nawet zabawnych (scena w kuchni z udziałem Hildy Zorby). Tak więc fani duchów z prawdziwego zdarzenia raczej nie mają tu czego szukać. Jednak widzowie potrafiący docenić klasyczne filmy grozy z lat świetności czarno-białej taśmy powinni się zapoznać z obrazem Williama Castle'a, gdyż zapewne poczują jakże wspaniałą i charakterystyczną atmosferę filmów grozy z przedziałów lat 40-tych, 50-tych i 60-tych, które dziś stanowią prawdziwą kwintesencję filmów pokroju ghost story.
Jeżeli podejdziecie do 13 Ghosts z odpowiednią nutką humoru i z lekkim przymrużeniem oka, to zapewniam, że będziecie się bawić całkiem nieźle. 

Reżyseria:
William Castle

Scenariusz:
Robb White

Rok produkcji:
1960

Obsada:
Charles Herbert
Jo Morrow
Martin Milner
Rosemary DeCamp
Donald Woods
Margaret Hamilton
John Van Dreelen




Brak komentarzy:

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA