wtorek, 22 sierpnia 2017

Satanic (aka Satanic: El juego del demonio); USA

Jakiś kolejny nudny wieczór, ciemno i mimo wiosennej pory – stosunkowo zimno… Taka ponura aura powoduje, że człowiek może mieć ochotę tylko na jedno – kawał solidnej filmowej grozy, która podniesie nieco adrenalinę w wynudzonym ciele. Jako, że dawno już nie skupiałam swojej uwagi na filmowych horrorach z braku czasu (obowiązki zawodowe), postanowiłam jednak, że nie będę zaniedbywać tak ukochanego przeze mnie gatunku filmowego, gdyż absolutnie na to nie zasługuje. Migiem prześledziłam nowości filmowe, których nie miałam okazji obejrzeć i moja ciekawość skupiła się na całkiem ,,świeżutkim’’ kąsku o intrygującym tytule - ,,Satanic’’. Nie wspominając już o tym, że sam tytuł mnie zaintrygował, to należy chyba nadmienić, że i postać samego reżysera jest poniekąd ciekawa – Jeffrey G. Hunt – koleś, który do tej pory zajmował się jedynie serialami…tym razem podjął się produkcji pełnometrażowej, za scenariusz której odpowiedzialny jest nie kto inny, jak Anthony Jaswinski (znany fanom grozy filmowej z takich produkcji, jak: ,,Kristy’’ czy ,,W głębi lasu’’.
Nie czekając zbyt długo, dorwałam film w swoje szpony i lokując się wygodnie na kanapie, zagłębiłam się w mroczny świat, w którym króluje zło, nienawiść i satanistyczne obrzędy… Jak wyszedł debiutujący dla Hunt’a ,,Satanic’’? Zapraszam do rozmyślań poniżej.



Czwórka przyjaciół w drodze do Coachella na festiwal muzyczny, zatrzymują się w Los Angeles. Czas w Mieście Aniołów chcą poświęcić na zwiedzanie miejsc makabrycznych zbrodni, które miały podłoże satanistyczne. Pewnego dnia ratują z opałów młodą dziewczynę, którą zapraszają do hotelowego pokoju. Podczas grubo zakrapianej imprezy, dziewczyna…podcina sobie gardło. Tym samym stawia ona czwórkę przyjaciół na drodze do autentycznej grozy i paranoicznego strachu. 


Już sam początek filmu bardzo mnie zaintrygował: widzimy postać Antona LaVey’a – założyciela Kościoła Szatana. Postać ta bez wątpienia w wielu miłośnikach grozy wzbudza dreszczyk grozy – mimo, iż grozy jako takiej człowiek ten nie miał w sobie nic, a nic. Taki zabieg został jednak przez twórców przeprowadzony celowo, gdyż tak naprawdę przygotowuje widownię do tego, co ma ona w tym filmie potraktować poważnie.
Film wzbudza zaciekawienie już od samego początku swojego trwania. Zapewne każdy, kto choć trochę śledził kryminalne wydarzenia Ameryki z lat 60-tych kojarzy brutalne morderstwo Sharon Tate (1943-1969) i jej przyjaciół, którego dokonali członkowie sekty Charlesa Mansona, tzw. ,,Rodzina’’ Mansona. Posiadłość, w której zginęła Tate jest jednym z głównych punktów wypadowych młodych ludzi. Początek jest naprawdę obiecujący, gdyż widzimy w filmie wiele scen i charakterystycznych elementów dla kina satanistycznego, które z pewnością zainteresują każdego miłośnika satanistycznej grozy filmowej lat 90-tych. Jednak od razu wyleję Wam kubeł zimnej wody na głowę – nie tędy droga… Film ten tak naprawdę nie ma nic z pokroju dawnych (jakże wspaniałych i niekiedy naprawdę bardzo przerażających dawnych horrorów satanistycznych). Może w zamiarze twórców tak miało być, ale tak naprawdę jest to współczesny film grozy, jakich wiele dziś, z głupkowatymi nastolatkami w roli głównej.
Serio, ich zachowanie naprawdę niewiele się różni od rozpieszczonych dzieciaków szlachtowanych masowo w ,,Krzyku’’ Cravena, z tą tylko różnicą, że w filmie Hunt’a padają oni ofiarą czarnej magii i satanistycznego, krwawego obrządku.
Szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia w stosunku do tego filmu. Owszem – jak wspomniałam nieco szybciej – na początku zapowiada się całkiem ciekawie, ale mając na uwadze cały szereg nieprzychylnych opinii nie tyle widzów, co krytyków filmowych, trudno nie zauważyć już krótko po rozpoczęciu seansu, całej masy błędów, jakie twórcy zaczęli popełniać, tworząc ten horror.
To, co od razu rzuca się niemalże w oczy, to niski budżet, jakim dysponowali twórcy filmu. Widać to na wielu jego płaszczyznach. Sceneria i obraz nie robią na nas jakiegoś powalającego wrażenia, choć widać, że Hunt stara się zbudować scenerię grozy (pokój hotelowy, w którym popełniła samobójstwo satanistka z Kościoła Szatana) – ot…niby nic wielkiego – zwykły pokój hotelowy z białymi ścianami, nienagannie umeblowany, ale jednak jest w nim coś, co powoduje, że włosy nam dęba stają…być może wszystko za sprawą ów ,,legendy’’ samobójstwa kobiety. Wszystko jakby dzieje się na nowo, z ta tylko różnicą, że w towarzystwie czwórki bohaterów Chloe, Davida, Setha i Elise, brutalnie gardło sobie podcina – zdawać by się mogło – niewinna i delikatna Alice, która jak się okazuje jest zagorzałą satanistką, pragnącą ujrzeć i przeżyć piekło na swój tylko znany sposób, wplątując w to czwórkę dopiero co poznanych młodych ludzi.
Pierwsza część filmu jest dość niemrawa, gdyż widzimy wspomnianych bohaterów, którzy w najlepsze odwiedzają sobie miejsca makabrycznych zbrodni. Bawią się przy tym świetnie, choć zdaje się, że jedynie Seth i Elise przejawiają jakąś nad wyraz chorą fascynację satanistycznymi zbrodniami. Chloe i David po prostu są zmuszeni odwiedzać z nimi te miejsca z racji wspólnej podróży, pomimo, iż niektóre miejsca zbrodni wzbudzają w nich przerażenie.
Cała atmosfera filmu ulega zmianie, kiedy bohaterowie wstępują do sklepu z akcesoriami okultystycznymi i popadają w konflikt ze sprzedającym (bardzo osobliwym typkiem nota bene). Od tego momentu zaczyna się dziać coś naprawdę konkretnego. Zdenerwowani za niezbyt miłe potraktowanie ich w sklepie, postanawiają śledzić sprzedawcę i dać mu poniekąd małą nauczkę. Nawet się nie spodziewają, że doprowadzi ich to do prawdziwej zguby, gdyż są świadkami dziwnego obrządku, podczas którego – jak się wydaje – wyznawcy Szatana chcą złożyć młodą kobietę w ofierze. Nieświadomi zagrożenia i swojej zguby, ratują ją. W tym momencie można rzec, że popełniają największy błąd swojego życia, gdyż rozgrywane od tej chwili wypadki (a właściwie od chwili zaproszenia Alice do hotelowego pokoju), rozgrywają się w makabrycznych tempie.
Nie chcąc więcej spolerować (bo i tak za dużo napisałam nawiązując do fabuły), skupię się teraz na napięciu i grozie, jaka powinna temu horrorowi towarzyszyć. Powiem Wam, że jest i to całkiem niezła. Wbrew wszystkim nieprzychylnym temu filmowi krytykom czy widzom, powiem, że jest całkiem dobrze. Fakt, że film Hunt’a nie jest niczym nowym w światku grozy filmowej i horrorów satanistycznych znajdziemy o wiele lepszych dużo więcej, ale jednak obraz ten ma w sobie coś, co mi się bardzo spodobało: po pierwsze plusem jest jego tematyka satanistyczna (wszystko się wokół tego kręci), po drugie plusem są nawiązania do autentycznych morderstw, aczkolwiek w późniejszych partiach filmu zupełnie już zostają pominięte. Trzecim i chyba najważniejszym punktem, który mówi, że jestem ,,na tak’’, to sam wątek z Alice. Jest to wątek zaskakujący i jego finał zupełnie przeze mnie został nieprzewidziany, co być może sprawiło, że tak bardzo mi się spodobał. Owszem, jedyne co odgadłam, to to, że Alice wplątała czwórkę naszych bohaterów w niezłe gówno i przyszykowała dla nich pułapkę, która w jej wyobrażeniu była najpiękniejszym stanem, jaki po śmierci można osiągnąć. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewałam. Jednak, to co potem się zdarza, czyli cały ciąg feralnych wydarzeń, które sprowadzają na bohaterów autentyczny strach, to jeden wielki koszmar i najciekawszy wątek w ,,Satanic’’. Niektóre sceny są naprawdę mocne, jak na przykład bezwiedne oddawanie moczu czy nawet niczym niby nie wyróżniająca się scena podrzynania sobie gardła – niby nic wielkiego, a jednak wrażenie zrobiło. Momentami jest naprawdę brutalnie i dość krwawo, a i niekiedy szokująco.
Niestety, nieco gorzej ma się tu z samym napięciem. W moim rozmyśle, najbardziej ekscytującą sekwencją w filmie miała być sama klątwa czy też przekleństwo, jakie zaczęło ciążyć na bohaterach. Pewnie takie było zamierzenie twórców. Nie wyszło. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – nic oryginalnego. Gdzieś już to wszystko było, skądś już to znamy I nie naprawią tego nawet scenki, które miały (niby) potęgować grozę, jak na przykład końcowa sekwencja w opuszczonym budynku.
Na plus mogę zaliczyć sam finał, zaskakujący i niespodziewany, a do tego dający otwarte pole manewru do wszelkiej maści interpretacji i rozważań. W jakim właściwie świecie żyli bohaterowie? Czy był to przeżywany na nowo koszmar? Tu po seansie można dyskutować i interpretacji podać do woli…

Od strony technicznej raczej bez zarzutów: bohaterowie mogą nawet wzbudzić naszą sympatię, obraz jest ostry, czytelny, przejrzysty (mimo braków finansowych). Na dobrym poziomie stoi też muzyka, która jest jak najbardziej adekwatna do rozgrywanych wydarzeń.
,,Satanic’’ to nie jest zły horror. Fakt faktem, że nie ma w nim nic oryginalnego i niekiedy bije sztucznością po oczach. Brak jakiegokolwiek napięcia też jest jego zgubą, ale mimo tego ma fabułę, która potrafi widza zainteresować. Nietuzinkowe i zaskakujące zakończenie też będzie jego plusem. Nie napiszę jednak, że jest to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika filmowej grozy (lub grozy w ogóle jakiejkolwiek), gdyż na pewno jest to pozycja, którą można też ominąć i nic wielkiego się nie stanie. Niczego wielkiego nie utracimy.
No cóż…jak znajdziecie film i odrobinę wolnego czasu, to proszę bardzo – zasiądźcie do seansu, ale zapewniam, że niczego wyjątkowego tu nie zobaczycie.

Reżyseria:
Jeffrey G. Hunt


Scenariusz:

Anthony Jaswinski

Rok produkcji:
2016


Obsada:

Sarah Hyland
Steven Krueger
Justin Chon
Clara Mamet
Sophie Dalah
Anthony Carrigan
Marc Barnes
Stevin Knight




2 komentarze:

Norbert Bajor pisze...

Powiem tak: pomysł był naprawdę w porządku pomimo bardzo wielu filmów o podobnej tematyce. Niestety najbardziej kłuje w oczy to, że film nie ma zbyt wielu scen, które faktycznie mogłyby przyprawić o palpitacje serca, a szkoda. Wiele też scen jest zepsutych poprzez brak logiki, co skutecznie niestety psuje frajde z seansu.

Anonimowy pisze...

Thank you for the good writeup. It in fact was a amusement account it.

Look advanced to more aded agreerable from you! However, how
can wwe communicate?

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA