poniedziałek, 28 sierpnia 2017

A Nightmare on Elm Street 3: Dream Warriors (aka Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów), USA

Powrót do pracy nad kolejnym Koszmarem… Wesa Cravena, było znakomitym pomysłem. Po dość zróżnicowanych recenzjach i opiniach dotyczących drugiej części, trzecia odsłona zrobiła prawdziwą furorę, podobną tej, jaka towarzyszyła premierze części pierwszej. Spowodowało to, że Wojownicy snów okazały się w rezultacie znacznie lepszym sequelem, niż część poprzednia. Bez wątpienia przyczynili się do tego też sami aktorzy, gdyż po raz kolejny mieliśmy okazję obejrzeć na ekranie zarówno Heather Langenkamp w roli Nancy Thompson oraz Johna Saxona w roli ojca Nancy – Dona Thompson’a. Dodatkowo nie zabrakło kilku młodych (potem znamiennych aktorów): Laurence’a Fishburne’a, Patrici Arquette czy też Ken’a Sagoes’a. Oczywiście najbardziej charakterystyczną postacią – jak w poprzednich częściach – jest tu sam Freddy, w którego postać wcielił się niezawodny Robert Englund.
Sam aspekt, że Craven maczał swoje palce w scenariuszu jest wyczuwalny niemal od pierwszych minut filmu. Podobnie, jak część pierwsza, ta również utrzymuje klimat niemal komiksowy, co po raz kolejny stawia go na piedestale znakomitych i charakterystycznych filmów grozy lat 80-tych.


Akcja dzieje się w niewielkim miasteczku, w którym nagle dochodzi do całej serii samobójstw wśród nastolatków. Kristen Parker, dziewczyna dręczona powracającymi koszmarami sennymi, trafia do szpitala psychiatrycznego po nieudanej próbie odebrania sobie życia. Wraz z całą grupą młodych ludzi z podobnymi problemami, jest pod opieką młodej lekarki, specjalizującej się w zaburzeniach snu.

Od razu można zauważyć, że trzecia część Koszmaru z ulicy Wiązów jest swoistą innowacją, bo jak sam podtytuł wskazuje – Wojownicy snów – teraz ofiary poniekąd mają małą przewagę nad Freddym. W snach każdy z nich przejawia niesamowite zdolności, które połączone razem, dają potężną broń przeciw poparzonemu mordercy z nożami na palcach. Kristen na przykład może bez problemu wciągnąć innych przyjaciół do swojego snu. W ten sposób razem z Nancy tworzą super mocny ,,dream team”, za pomocą którego są w stanie walczyć z Freddym na jego własnym terenie.
W realnym świecie pojawia się także kilka nowych wątków, które przybliżają nam historię Freddy’ego i poznajemy przyczynę jego śmierci. dr Neil Gordan poznaje tajemniczą zakonnicę, Siostra Marię Helenę, która wprowadza go w tajniki planu Kruegera. Poleca ona doktorowi pomysł, dzięki któremu będą mogli unicestwić potwora: kości Freddy’ego muszą spocząć w poświęconej ziemi. Aby plan się powiódł, Nancy oraz Gordan odnajdują ojca Nancy – porucznika Donalda Thompson’a, który jako jedyny wie, gdzie znajdują się szczątki mordercy. Niechętny do pomocy Thompson ulega jednak presji i z wielkim oporem prowadzi Gordana na stare złomowisko, gdzie w jednym z wraków samochodu ”pochowali” ciało Kruegera.
Mając w pamięci wydarzenia z pierwszej części, których świadkiem był Donalda Thompson, jego obecne niedowierzanie i kpina z zaistniałej sytuacji są tu nie na miejscu, ponieważ doskonale widział czego Freddy dokonał już po śmierci, a teraz zachowywał się tak, jakby tamte wydarzenia kompletnie się nie rozegrały. Jakby w ogóle nie miały miejsca. Albo jest to niezauważony przez twórców błąd, albo też celowy zabieg. Być może alkohol, którego stary Thompson najwyraźniej nadużywa przyćmił jego wspomnienia? Może sam je wyparł ze swojego umysłu i teraz udaje, że nic się nie wydarzyło? To jedynie nasze domysły, ponieważ postawa Donalda Thompsona taka, a nie inna w tej części jest niewyjaśniona.
Postacie – można rzec – stereotypowe: mamy dobrych doktorów i tych złych (postawa dr Simms każe nam bardzo wątpić w jej profesjonalne podejście do trudnej młodzieży). Podważa ona pracę oraz dokonania, a przede wszystkim chęć pomocy dzieciakom, jaką oferuje Nancy z dr Neil’em. Przez to jest – nie ukrywam – postacią nadto irytującą. Także młodzież w akcie desperacji, być może też jako formę ucieczki obrała sobie najróżniejsze zajęcia: Kristen tworzy makabryczne dzieła sztuki, Jennifer pali mnóstwo papierosów, zaś Phillip buduje marionetki. 
Cała produkcja jest nafaszerowana efektami specjalnymi, ale ba!!! Jakimi! Niektóre z nich są po prostu niezapomniane. Do dziś włos mi się jeży na głowie, kiedy oglądam scenę, w której Phillip – niczym jedna ze swoich marionetek – jest ciągnięty na własnych wyprutych dosłownie żyłach przez szpitalne korytarze, by po chwili runąć w dół z okna. Makabryczna scena, która zostaje w pamięci. Naszpikowana dodatkowo emocjami, które osiągają apogeum w momencie widocznej bezradności przyjaciół, którzy desperacko starają sie uratować kolegę. I to właśnie ta scena przyczyniła się do tego, że po pierwszym seansie Wojowników snów, który miał miejsce wiele lat temu, tą część omijałam niejednokrotnie – po prostu mnie przerażała! Takich rewelacyjnych scen jest tu wiele: Jennifer dosłownie wbita w telewizor, marionetka zmieniająca się w Freddy’ego czy sam jego szkielet…Ogromne brawa dla Ray’a Harryhausen’a za całą masę tych widowiskowych efektów, które cieszą oko widza. Dzięki jego pracy Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów staje się produkcją nieśmiertelną i nawet dziś wielu z ogromną satysfakcją zasiada po raz enty do filmu.
Strona techniczna wypada bez zarzutu, choć niektóre lokacje rozgrywają się w dość ciemnej scenerii, co niekiedy nie wypada na korzyść danej sceny, bo mało widać. Jednak są to sporadyczne przypadki, na które wielu z pewnością nawet nie zwróci większej uwagi. O efektach wspomniałam, tak więc tu praca jak najbardziej udana. Wydarzenia rozgrywają się miarowo i w równym tempie, co nie przysporzy u widza zawrotu głowy i nie spowoduje zagubienia nawet w momencie, kiedy z jakiś tam przyczyn na krótką chwilę opuści seans (co jednak jest niewskazane w przypadku tejże produkcji). Muzyka – jak zawsze sprawia, że ciarki po plecach przechodzą, a zwłaszcza w momencie, kiedy słyszymy jakże charakterystyczną dziecięcą piosenkę:
One, two – Freddy’s coming for you
Three, four – better lock your door
Five, six – grab your crucifix
Seven, eight – gonna stay up late
Nine, ten – Never sleep again
Od razu wiemy, że zbliża się Zło w postaci maniakalnego mordercy, który z bezwzględną brutalnością, a dodatkowo siarczystym dowcipem uśmierci każdego z bohaterów jednym ze swoich wymyślnych sposobów.
O tej produkcji można by pisać i pisać wiele dobrego, ponieważ jako takich rażących minusów tu nie dostrzegam. Dziś – pomimo, że film w dzieciństwie przerażał mnie w każdym calu – jest to moja ulubiona (zaraz obok ”jedynki”) część, którą mogę oglądać każdego dnia, a żadna ze scen się nie nudzi.
Nie muszę chyba pisać, że bluźnierstwem dla każdego maniaka grozy byłoby niezapoznanie się z tym filmem, chociaż…czy są w ogóle jeszcze osoby zafascynowane grozą, które jej nie znają (???) Wątpliwe…

Reżyseria:
Chuck Russell

Scenariusz:
Wes Craven 
Bruce Wagner
Frank Darabont

Rok produkcji:
1987

Obsada:
Heather Langenkamp  
Craig Wasson  
Patricia Arquette  
Robert Englund  
Ken Sagoes  
Rodney Eastman
Jennifer Rubin
Bradley Gregg  
Ira Heiden  
Laurence Fishburne  
Penelope Sudrow  
John Saxon  
Priscilla Pointer  
Clayton Landey  
Brooke Bundy  
Kristen Clayton  
Sally Piper  
Rozlyn Sorrell  
Nan Martin
Stacey Alden  
Dick Cavett  
Zsa Zsa Gabor  
Michael Rougas  
Jack Shea  
Paul Kent  
Mary Brown  
Melanie Doctors  
Donna Durham



1 komentarz:

Havier pisze...

Zajebista część! Zawsze jak ja oglądam, to mrozi mi krew w żyłach!!! :D

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA