środa, 23 sierpnia 2017

Hack! (aka Cięcie); USA

Horrory komediowe zawsze wywoływały we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony dla mnie horror powinien być horrorem i można by powiedzieć, że nie ma prawa być w nim miejsca na żadne zabawne sceny, jednak mając na uwadze starsze filmy grozy, jak na przykład kultowe dziś Martwe zło (1981), które przepełnia zarówno makabra, jak i sceny humorystyczne - powoli przekonywałam się do takich dziwacznych mieszanek.
Jak się okazało jednak połączenie horroru z komedią z lat 80-tych w porównaniu z dzisiejszym nurtem w podobnych klimatach, to dwa różne światy... O ile tamte dało się obejrzeć i zachwycały, o tyle dzisiejsze połączenie grozy z komedią wywołuje już tylko uśmiech politowania.
Niestety, nie inaczej jest z filmem w reżyserii Matta Flynna - Cięcie, który nie okazał się ani górnolotnym horrorem, ani tym bardziej komedią...



Grupa uczniów collegeu dostaje nietypową szansę poprawienia wyników w nauce. Mają za zadanie przygotować i poprowadzić wycieczkę w dzikie leśne ostępy. Nie uda im się jednak podciągnąć w nauce, bo już po kilku krokach w głąb puszczy, rozpęta się prawdziwe piekło. Psychopatyczny morderca, albo jakaś oszalała z nienawiści tajemnicza bestia porywa i rozszarpuje kolejnych studentów.

Przyznam, że początkowo film nawet zdaje się być ciekawy. Młodzież bawi się w najlepsze, a ekscentryczni właściciele wyspy zdają się być bardzo dziwni i mimo iż od razu wzbudzają w nas nieufność, to jednak jawią się jako sympatyczni kochający się ludzie. Jest za to też kilka innych postaci, których prędzej podejrzewalibyśmy o zwichrowany umysł szaleńca: zaniedbany tubylec, który wzbudza nasze poważne wątpliwości oraz JT Bates, który przewozi naszą rozwydrzoną młodzież na wyspę – charakteryzuje go specyficzne poczucie humoru. 
Te dwie osoby pierwsze typowałam jako kandydatów na psychopatycznych morderców. Jeden z nich jednak sam szybko traci życie, więc wiedziałam, że moje postrzeganie już ulega zmianie. No i niestety, tak jak próbowałam dociec kto stoi za tymi makabrycznymi morderstwami, tak też Flynn bardzo szybko, bo ledwie gdzieś w połowie filmu zaprzepaścił moje ''działania detektywistyczne'' i odsłonił nam wszystko pięknie...dosłownie wyłożył wszystko na tacy z odsłonięciem sylwetek morderców włącznie. Tu już cały film szlag trafił i w sumie moglibyśmy przestać już go oglądać, bo cała tajemnica została ukazana przez mało błyskotliwego reżysera. Napisałam cała tajemnica? Oj, to się nieco pomyliłam, bo Flynn odrobinę błysnął i zostawił na sam koniec kilka drobnych aczkolwiek zaskakujących elementów. 

Film ten to typowy slasher. Mamy tu dosłownie utarty stereotyp, jaki znamy z takich klasyków jak Piątek 13go czy Krzyk. Grupa rozwrzeszczanej młodzieżówki nękana jest przez seryjnego mordercę, który morduje każdego z nich według schematu poszczególnych znanych horrorów. Oczywiście nikt nie jest w stanie im pomóc, gdyż znajdują się na wyspie.
Jeżeli chodzi o nawiązania do filmów grozy, odnajdziemy sceny znane z Teksańskiej masakry piłą mechanicznąPiranii czy Ringu
Fabuła Cięcia jest niezbyt zrozumiała, a praca kamery nijaka. Z jednej strony widzimy historię grupy uczniów, którzy będąc na wyspie grają niejako w filmie kręconym przez właścicielkę wyspy - Mary Shelley King , która wraz ze swoim partnerem nie rozstaje się ze swoją kamerą. Efekty, których się dopuszczają w swoim filmie są dość śmieszne. Film przez nich klecony – bo tak można to jedynie nazwać – jest ''kręcony'' przez filmowców, którzy wierzą, że jedyną ważną rzeczą w horrorze jest zabijanie. W nosie mają jakąkolwiek fabułę. Najważniejsze jest dla nich to, aby stworzyć horror na miarę reality show. Zwabiają uczniów na swoją wyspę w zamiarze zrobienia z nich swoich ofiar, co w sumie się udaje. 
Prawdą jednak jest, że tak jak wygląda fabuła filmu Mary Shelley King, tak też wygląda fabuła filmu Flynna.
Nie znajdziemy tu żadnej efektownej fabuły, a reżyser skupia się jedynie na pokazywaniu scen z mordowania młodzieży i niekiedy głupkowatych tekstów właścicieli wyspy. W scenach mordów też nie jest szałowo i bije sztucznością...że aż miło.
Muszę przyznać, że wychodzi to dosyć żałośnie, ale...na swój sposób film mnie wciągnął. Nie, na pewno nie fabułą, na pewno nie grą aktorską czy jakimikolwiek efektami... Może samym pomysłem? Nawiązanie do klasyków grozy wywołało uśmiech satysfakcji, choć ich wykonanie to już inne klimaty...

Z pewnością większość się na tym filmie zanudzi, co nie będzie mnie szczególnie dziwiło. Nie ma tu wiele, co by zainteresowało wyjadacza grozy: sceny śmierci – mimo iż brutalne, raczej są kiczowate. Sam przebieg całej historii zwłaszcza w końcowej partii filmu również niczym nie zachwyci. 
Sięgajcie na własną odpowiedzialność, bo ja ani nie zachęcam ani też nie odradzam. Wiem, że i niejeden chłam filmowy znalazł swojego zwolennika, więc i być może głupkowaty obraz Matta Flynna do gustu komuś przypadnie. 

Reżyseria:
Matt Flynn

Scenariusz:
Matta Flynn

Rok produkcji:
2007

Obsada:
Danica McKellar
Jay Kenneth Johnson
William Forsythe
Sean Kanan
Juliet Landau
Justin Chon
Travis Schuldt
Adrienne Frantz
Gabrielle Richens
Noah Guy
Kane Hodder
Burt Young
Tony Burton
Won-G
Mike Wittlin
Suzie Pollard
Jenna Morasca
Teague Cowley 




Brak komentarzy:

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA