wtorek, 29 sierpnia 2017

,,Bestia” - Guy N. Smith

Twórczość Guy N. Smitha można podzielić na dwie części: tą dobrą, w której przeważają powieści górnolotne i przepełnione prawdziwym horrorem i te mizerne, które po jednym przeczytaniu wylatują nam z pamięci zupełnie.
Bestia to jedna z pierwszych powieści brytyjskiego pisarza i co ciekawe – powstała po rewelacyjnym Trzęsawisku – sama się prezentuje bardzo słabo. Śmiem nawet stwierdzić, że to jedna z najsłabszych historii (jak i nie najsłabsza), która powstała spod pióra artysty. To, co niemal od razu nas uderza – w niemiły sposób – to oklepany i niestety nieciekawy temat, jaki może zaistnieć w horrorze. Oczywiście jest nim bagienna bestia, która morduje mieszkańców pobliskich wiosek, jak i tych, którzy zbłądzą gdzieś w okolice bagien. Jako zagorzała fanka tego pisarza, w tym wypadku poczułam się makabrycznie zawiedziona. Po pierwsze: przede wszystkim brak równej i ciekawej akcji, brak charakterystycznego dla Smitha wątku seksualnego, który przewija się niemal w każdej jego powieści, no i brak przede wszystkim wątku horrorowego. Bagienna bestia? Wybaczcie, ale to nadaje się li jedynie na bajkę dla dzieci. Do rzeczy…


Miał w lufie ostatni nabój, a błotnista bestia była prawie na jego wysokości. Dwadzieścia jardów, nie więcej. Łatwy strzał prosto w łeb. Bolało go ramię, ale jeszcze raz przyłożył do niego kolbę i wystrzelił. Gęsta chmura prochowego dymu wypełniła pokój i zawisła nad wiejską uliczką. Błotna Bestia niewzruszona szła dalej.

Niestety, mój ulubiony pisarz grozy tym razem się nie popisał i powiem szczerze, że męczyłam się niemiłosiernie czytając Bestię. W tym wypadku, nic…absolutnie nic nie zainteresuje nas na tyle, aby po raz kolejny za książkę chwycić. Ba! Ciekawa jestem ilu Czytelników w ogóle dobrnie do jej końca, bo i to już sam w sobie jest nie lada wyczyn!
Od zawsze zaczytywałam się w książkowych horrorach klasy B i cholernie je lubiłam, ponieważ pisane prostym językiem, potrafiły do mnie przemawiać w wyraźny sposób i chyba nie skłamię, jak napiszę, że to na nich wyćwiczyłam swoją wyobraźnię, bo zaczytywałam się w publikacjach Phantom Press jeszcze jako dzieciak z przysłowiowym ”mlekiem pod nosem”. Byłam zafascynowana Manią, Szatańskim pierwiosnkiem, Lasem czy cyklem Sabat (na tym ”ochów” i ”achów” nie koniec), po które sięgałam nawet kilkanaście razy. Bestię zdobyłam stosunkowo późno i wiedziałam, że jest to jedna z pierwszych powieści Smitha. Wiedziałam też, że do najambitniejszych nie należy, ale przecież nie wszystkie opowieści muszą być na full wypas. Kiedy jednak zaczęłam coraz bardziej zagłębiać się w historię okolic Sutton, zaczęłam oczami przewracać z niedowierzania, bo ze zdumieniem zadawałam sobie pytanie, jak autor tak znakomitego horroru Trzęsawisko, który powstał zaledwie rok przed Bestią, mógł w dalszej części swojej twórczości napisać coś tak…okropnego. Nie, wcale nie chodzi o okropieństwo w sensie czysto horrorowym, ale o okropieństwo fabularne. Zamknę się już na temat błotnistej bestii, która jest tu jakoby głównym bohaterem, ale w tej niewielkiej objętościowo (na całe szczęście!) historii pojawia się teoria archeologów, że bestia przybyła…no skąd?…Brawo! Oczywiście z Kosmosu wraz z meteorytem, jaki spadł na naszą planetę.
Człowiek, jak to człowiek – uważa się za pana i władcę, tak więc dzielni archeolodzy postanawiają się rozprawić z błotnistym potworem. Ich poczynania charakteryzują się głupimi rozważaniami i jeszcze głupszymi zachowaniami, przez co w pewnym momencie mamy już tej lektury dosyć.
Pewnie wielu właśnie gdzieś pośrodku porzuci lekturę, ja jednak postanowiłam brnąć w błotnistej mazi nielogicznych i beznadziejnych opisów poczynań archeologów, jak i beznamiętnym i bezpłciowym opisie mordów dokonanych przez ów nikczemną bestię. W tym momencie chyba mogę być z siebie dumna…
Książka ta jest przede wszystkim bardzo krótka i zanim cokolwiek zacznie się dziać, jest już po wszystkim. Wydarzenia są opisane jakby zdawkowo i nawet miałam wrażenie, jakby nie do końca je pociągnięto. Fabuła jest banalnie prosta, co jest zdecydowanym minusem powieści. Na plus mogę jedynie zaliczyć obrazowy opis błotnistego potwora – oblepiona cuchnącym śluzem bestia ze spiczastym pyskiem wyłaniająca się z odmętów bagien, wiecznie osnutych mgłą.

Wiem, że jest to pozycja kultowa i niemal obowiązkowa wśród fanów twórczości Smitha, ale choć ja się do nich zaliczam od ładnych już kilka lat, jakoś nie mogłam przetrawić bez marudzenia Bestii. Pisarz się tu absolutnie nie popisał i obdarował nas historią, do której trzeba bez wątpienia podejść z dużym dystansem.

* Autor: Smith Guy N. (Smith Guy Newman)
* Tytuł oryginalny: The Slime Beast
* Język oryginalny: angielski
* Kategoria: Literatura piękna
* Gatunek: horror
* Forma: powieść

Brak komentarzy:

Silent Hill; Kanada/Francja/Japonia/USA